Dziś na sali sądowej w Sądzie Rejonowym w Płocku miałam okazję reprezentować klienta, który wykonując manewr cofania, nie zachował należytej ostrożności, przez co uderzył w zaparkowany nieopodal pojazd. Co więcej, nie poczuł siły uderzenia, więc oddalił się z miejsca zdarzenia. To klasyczny przykład sytuacji, w której po kolizji mogą pojawić się wątpliwości, czy mamy do czynienia z „zbiegnięciem” z miejsca zdarzenia.
Ubezpieczyciel uznając, że klient zbiegł, może domagać się zwrotu wypłaconego odszkodowania. Oznacza to, że Towarzystwo Ubezpieczeń może skierować do sprawcy roszczenie zwrotne, co w przypadku poważnych szkód może prowadzić do konieczności zapłaty wysokich kwot.
Warto podkreślić, że nie każda sytuacja, w której sprawca oddala się od miejsca kolizji, jest automatycznie uznawana za zbiegnięcie. Zależy to od okoliczności – czy sprawca miał świadomość, że doszło do zdarzenia, czy nie pozostawił żadnych danych kontaktowych, itp.
Momentem decydującym o przyjęciu, że sprawca zbiegł z miejsca zdarzenia, jest ustalenie, że oddalając się, czynił to z zamiarem uniknięcia odpowiedzialności, w szczególności w celu uniemożliwienia identyfikacji, roli, jaką odegrał w zdarzeniu, oraz stanu, w jakim znajdował się w chwili wypadku (por. postanowienie Sądu Najwyższego z 27 sierpnia 1968 r., Rw 948/68, OSNKW 1968, nr 12).
Dla własnego bezpieczeństwa i bezpieczeństwa naszych portfeli, upewniajmy się, że w razie wyrządzenia przez nas szkody, zostawiliśmy swoje dane kontaktowe w celu identyfikacji .
Dla własnego bezpieczeństwa i bezpieczeństwa naszych portfeli, upewniajmy się, że w razie wyrządzenia przez nas szkody, zostawiliśmy swoje dane kontaktowe w celu identyfikacji. W razie natomiast wystąpienia z takim roszczeniem przez ubezpieczyciela warto natomiast udać się do radcy prawnego w celu uzyskania fachowej porady prawnej.